Poznaj samego siebie

Zawirowania polityczne, głównie te ze wschodu powodują, że zainteresowanie jak zostać preppersem rośnie, wojna była i będzie dobrym pomysłem na biznes,  dlatego nawet z pośród Polskich preppersów  możemy napotkać czarne owce, które pod przykrywką szkoleń gwarantują Ci przetrwanie a przy okazji buchną Ci parę stówek z portfela. Tłumacząc dalej - niepokój powinien ogarnąć każdego Polaka, każdy zdrowo myślący człowiek powinien obawiać się pomysłów Putina, i chcąc nie chcąc zacząć myśleć o bezpieczeństwie sowim i swojej rodziny. Drogi czytelniku, uwierz mi, komercjalne szkolenie to wykonywanie dziwnych zadań z poczuciem bezpieczeństwa w tle. Możesz sobie sam zafundować szkolenie i to za free..........

A jak to zrobić ? 



Weź plecak i namiot i spędź samotnie weekend w lesie, zabierz ze sobą tylko wodę i przeżyj 48 godz. to nic cię nie kosztuje, jest za darmo, a pozwoli Ci sprawdzić jak daleką masz jeszcze drogę do bycia prawdziwym preppersem. Jak wiatr, odgłosy zwierząt i inne odgłosy natury potrafią spędzić sen z powiek, to właśnie pozwoli uświadomić jak daleko niektórym do stawienia czoła prawdziwym zagrożeniem. 

19 komentarzy:

  1. Trudno nie zgodzić się z przedmówcą ale nie do końca:-). Z własnego podwórka: jestem instruktorem survivalu i paru jeszcze innych ciekawych rzeczy:-)) zjadłem zęby bawiąc się w techniki linowe (czy to prywatnie czy komercyjnie) ale ostatnio uczestniczyłem w kursie technik linowych wykorzystywanych w ratownictwie lotniczym i wbrew oczekiwaniom pt. czego Wy możecie mnie nauczyć:-)? Dowiedziałem się tam paru ciekawych rzeczy oraz patentów związanych z linami . Więc uważam że warto się szkolić nie tylko samemu lecz również u innych ale pod warunkiem ze będą mieli coś ciekawego do pokazania:-)). Ale to jest całkiem inny temat:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Komentarz do tego artykułu w formie filmu nakręcony przez człowieka który wie lepiej... https://www.youtube.com/watch?v=KjTo-jSr1xs&feature=em-uploademail

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zabawkowicz a nie prepper :) Poczytaj to: http://domowy-survival.pl/2012/10/domowy-karaluch-challenge-niepelny-sukces/ goście przy świetnej pogodzie i z kupą sprzętu nie dali rady przejść dłużej niż kilkanaście kilometrów przez cały dzień i po pierwszym dniu wymiękli kończąc wyprawę a co dopiero do lasu pójść na weekend i to jeszcze bez swoich 18kg zabawek na plecach ;) Toż widać od razu, że to yntelygent i tylko gadać potrafi o tym co mu się wydaje ;)
      Obejrzałem też ich filmik o ziemiankach https://www.youtube.com/watch?v=02WFJbc00js gość sam się przyznaje, że nigdy ziemianki nawet nie miał, a co dopiero zbudował, ale jak to napisałeś, wie lepiej i uczy innych.
      Jak to mówią, gadać może każdy, ale nie każdego warto słuchać.

      Usuń
    2. Jeśli preppera definiujesz jako gościa, który planuje przetrwać trudne czasy w lesie, żywiąc się korzonkami i korą brzozy, to rzeczywiście nie jestem prepperem.

      Taki eksperyment, jak opisany tutaj, niczemu nie służy. Spędzenie 2 dni w lesie z wodą, namiotem i plecakiem niczego Cię nie nauczy. Może troszkę poprawi Twoje ego i zacznie Ci się wydawać, że masz większego siusiaka. Natomiast korzyści w perspektywie przetrwania trudnych czasów z tego nie odniesiesz żadnych.

      I dlatego właśnie uważam, że nazywanie tego "testem na prawdziwego preppersa" to co najwyżej kiepski żart.

      Szkoda mi czasu na takie zabawy. Wolę się koncentrować na działaniach, które rzeczywiście poprawią szanse przetrwania trudnych sytuacji przeze mnie i moją rodzinę.

      Jeśli jesteś innego zdania, to cóż... pozostaje mi życzyć Ci powodzenia.

      Pozdrawiam!
      Krzysztof Lis

      Usuń
    3. Nie definiuje preppera jako gościa PLANUJE przetrwać trudne czasy w lesie, ale prepper powinien potrafić sobie poradzić TAKŻE w lesie jeśli już o tym mowa. To jak gadanie po co chodzić na siłownię, przecież w razie czego do tej siłowni się nie będę ewakuował :D To że Ty nie dostrzegasz żadnych korzyści ogólnych, jeszcze nie znaczy, że ich nie ma, to co ty nazywasz poprawianiem ego czy przedłużaniem siusiaka ja nazywam dbaniem o morale (które moim zdaniem jest jednym z najważniejszych czynników w sytuacji kryzysowej), wolę mieć ego pewne siebie i przekonane że sobie poradzi w każdych warunkach (nawet jeśli "obiektywnie" to nie jest prawda, to przynajmniej będę próbował w przekonaniu że się da) niż mieć ego pełne kompleksów, lęków i z tendencją do uciekania od problemów (zamiast ich pokonywania czy rozwiązywania).
      Jeśli dla Ciebie test kondycji fizycznej i psychicznej (moim zdaniem dwa podstawowe czynniki) nie jest testem prawdziwego preppersa, to co nim jest? Ilość kartofli w piwnicy i ilość latarek na korbkę? Jak Ci padnie latarka na korbkę, to sobie poradzisz improwizując, ale jak padniesz fizycznie i psychicznie, to ŻADEN sprzęt Cię z tego nie wyciągnie, bez tego po prostu leżysz.

      Usuń
    4. Spędzenie 48 godzin w lesie z wodą, plecakiem i namiotem nie jest testem kondycji fizycznej i psychicznej. Nie jest to żadnym problemem dla zdrowego, dorosłego człowieka. To co najwyżej test odporności na głód.

      I dlatego uważam, że to niczemu nie służy.

      O kondycję psychiczną i fizyczną można dbać na szereg lepszych sposobów, niż marnując czas na ten leśny eksperyment, opisany przez autora posta.

      Stwierdzenie "preppers powinien poradzić sobie w każdych warunkach, także w lesie" jest absurdalne. Bo z tego należy wyciągnąć wniosek, że powinien poradzić sobie także w dżungli, na pustyni, także w arktyce i także na tratwie na środku oceanu. A to jest absurdalne, bo nierealne.

      Dla mnie prawdziwy preppers to osoba, która realistycznie ocenia swoje POTRZEBY i realistycznie podchodzi do ich zaspokojenia. Realistycznie. Jeśli nie jeździ w dżunglę, to nie marnuje czasu na szkolenia z przetrwania w dżungli. Zamiast poświęcać czas na naukę tego, jak przetrwać rok w lesie, skupia się na tym, by móc przetrwać rok w domu, bez wody w kranie, prądu w gniazdku i żywności w sklepach.

      Myślenie, że w trudnych czasach będzie można wyżywić się z tego, co jest w lesie jest naiwne. I niebezpieczne.

      A dyskusje typu "nie jesteś prawdziwym prepersem, bo nie spędziłeś nigdy nocy w lesie i nie umiesz rozpalać ognia patykami" uważam za po prostu głupie.

      Pozdrawiam!
      KL

      Usuń
    5. Latem, w piękną pogodę, z komórką w ręku i w "parku" typu Kampinos to oczywiście biwak a nie żaden test, ale wybierz się zimą w Bieszczady, bez komórki i wejdź powiedzmy 10km wgłąb lasu (dzikiego), to zmienisz zdanie ;)

      Zgadzam się co do tego, że o kondycję psychiczną i fizyczną można dbać (i testować) na wiele sposobów, uważam jedynie, że las jest najprostszą metodą (no bo zamknięcie się w domu na weekend to żaden test kiedy masz psychiczne bezpieczeństwo, że jakby co, to ten test możesz przerwać i wrócić do cywilizacji w kilkadziesiąt sekund).

      Jeśli chodzi o te wymienianie pustyni, arktyki czy dżungli - oczywiście, możesz się w erystyczne zagrywki bawić, co nie zmienia faktu, że jak Ci padnie samochód a będziesz musiał opuścić mieszkanie, to nawet do swojego punktu ewakuacji nie dotrzesz; albo DBASZ o kondycję fizyczną i psychiczną, albo tylko gadasz o tym że można lepiej ale nie możesz tego poświadczyć swoim przykładem - taka smutna prawda, teoretyzować można wiele ale praktyka wszystko weryfikuje.

      Tak przy okazji - co jest nierealnego w poradzeniu sobie w dżungli, pustyni czy arktyce? Uważasz że się nie da? To poczytaj choćby o Jacku Pałkiewiczu - pieszo przeszedł Saharę (20 dni, bez ton sprzętu, zwyczajnie z plecakiem), przepłynął łodzią ratunkową Atlantyk (przeżył na niej półtora miesiąca), przejechał na reniferach Syberię itd. Jak najbardziej jest to możliwe i osiągalne (kwestia wiedzy, umiejętności i przysłowiowych jaj).
      Nie każdemu to potrzebne, ale zakładanie że wszystko będzie różowe i że niezależnie od tego co się wydarzy będziesz sobie mógł siedzieć w domku czy śmignąć samochodem na działkę jest co najmniej naiwne. Zwykły wypadek możesz mieć na drodze na przykład wpadniesz w poślizg w nocy zimą na moście, samochód z Tobą w środku wpadnie do wody, nurt Cię zniesie 2-3km zanim do brzegu dopłyniesz i dupa blada - sprzęt na dnie w samochodzie, a wokół szczere pola i lasy, myślisz że przemoknięty zimą na wietrze pokonasz te 2-3km aby do jakiejś wioski dotrzeć? Jeśli tak myślisz, to najbliższej zimy zrób sobie test, w ubraniu na mrozie wejdź do wody, potem wyjdź i sprawdź ile będziesz w stanie przejść (ja mam taki test za sobą).
      Co roku w Polsce więcej ludzi ginie od hipotermii, depresji (na przykład samobójstwo po utracie kogoś bliskiego czy całego majątku) czy brutalnych pobić niż od promieniowania po wybuchu bomby czy braku wody a Ty piszesz, tutaj, że na przykład umiejętności arktyczne to absurd a na swoim blogu (który pobieżnie przejrzałem) uważasz, że ważniejsze są umiejętności przetrwania ataku nuklearnego i posiadanie bunkra/ziemianki niż zielony survival, mocne ego (jak to określiłeś "długi siusiak") czy na przykład sztuki walki (czy ogólnie sprawność fizyczna)? No to rzeczywiście nam trochę nie po drodze. Zdaję sobie sprawę, że jak ktoś sklep internetowy prowadzi, to w nim umiejętności nie sprzeda a jedynie sprzęt i zapasy, więc i taki nacisk na wpisy w swoim blogu kładzie ale w Twoim przypadku to chyba nie jest cel handlowy, Ty na prawdę myślisz, że w razie czego sprzęt Ci tyłek uratuje. Rozumiem że łatwiej kliknąć w internecie i czekać na przesyłkę, niż włożyć ileś godzin tygodniowo w pot, ból mięśni, naukę i walkę z samym sobą - ja myślę inaczej, inwestycje w sprzęt i zapasy nie zastępują inwestowania w siebie.

      Z mojej strony nie ma o czym dyskutować, bo chyba skłaniam się do wypowiedzi podobnej do Anonima z 24 kwietnia - gadać może każdy...

      Usuń
    6. 1. Na jakiej podstawie twierdzisz, że nie dbam o swoją kondycję fizyczną i psychiczną? Na podstawie tego, że uważam spędzenie 48 godzin w lesie z wodą, plecakiem i namiotem za bezsensowne (bo nieprzynoszące żadnych korzyści istotnych w świetle tego, co nam może zagrażać)? Czy w oparciu o jakieś inne informacje, które sobie dopowiadasz?

      2. Sprawdź, jakich przygotowań wymaga być w stanie poradzić sobie w takich warunkach. Odnieś to do sytuacji typowego czytelnika naszego bloga -- który ma żonę i dzieci. A potem zastanów się, na ile realne jest przygotowanie się na takie ewentualności w skali czteroosobowej rodziny. Ja twierdzę, że nierealne. Ale możemy uznać, że to przesada i przyjąć, że jest to po prostu niesamowicie trudne, wymaga mnóstwa przygotowań, itd.

      3. Czyli jednak są scenariusze, które jest większy sens ćwiczyć, niż 48 godzin w lesie? A czyż ja nie o tym od samego początku piszę?

      4. Pokaż proszę, gdzie napisałem, że "ważniejsze są umiejętności przetrwania ataku nuklearnego i posiadanie ziemianki niż (...) ogólnie sprawność fizyczna".

      Dyskutować to sobie możemy. Ale może najpierw zacznij czytać to, co piszę i przestań sobie dopowiadać to, czego ani nie napisałem, ani nie powiedziałem.

      Pozdrawiam!
      KL

      Usuń
    7. Ad1: A dbasz? Bo z Twoich wpisów na blogu wynika, że jednak nie dbasz.

      Ad2: A Ty sprawdziłeś? Dla mnie przetrwanie kilku dni zimą na mrozie nie wiąże się z koniecznością jakichkolwiek specjalnych przygotowań (taka sytuacja może mnie zastać w dowolnej chwili i sobie poradzę, mając nawet pod opieką kilka osób bez jakiegokolwiek doświadczenia w tym zakresie).

      Ad3: A kto pisze, że wypad do lasu (i szałasy czy pocieranie patykami) to jakikolwiek scenariusz? Wiesz czym się różni test czy zyskanie doświadczenia (poznania siebie) od scenariusza?

      Ad4: A sprawdź ile razy pisałeś na blogu o swojej kondycji, że już o komentarzu do Karaluch Challenge nie wspomnę "Założenie, że jestem w stanie uciec z Warszawy piechotą i dotrzeć bez kłopotów do celu ewakuacji jest zwyczajnie nierealne. Nie ma na to żadnych, absolutnie żadnych szans. Muszę wymyślić coś innego." Wybacz, ale mój dziadek mając 70 lat chodził na pielgrzymki do Częstochowy i pokonywał dziennie po kilkadziesiąt kilometrów (średnio 30km dziennie i tak non stop przez dwa tygodnie - oczywiście nie niósł kilkunastu kg klamotów w plecaku, jedynie wodę, ubranie i zapasowe buty, bo jedzenie i nocleg zapewniali życzliwi ludzie po drodze). No i nie wiem czemu ta wybiórczość odnośnie tylko kondycji fizycznej (której nie masz i się po prostu do tego przyznaj, to nie koniec świata) a na przykład pomijasz "mocne ego" czy "zielony survival" - bo tak wygodniej?

      Zarzucasz mi dopowiedzenia i nadinterpretacje, tymczasem to Ty robisz nadinterpretację (jakoby ktokolwiek z tu piszących planował las jako podstawowy cel ewakuacji), to Ty robisz przerysowania (choćby o tych arktykach i pustyniach, czemu jeszcze Księżyca nie dodałeś, to nie wiem, ale ja akurat o tym nie wspomniałem, odniosłem się jedynie potem do Twojej wypowiedzi, że arktyka, pustynia czy dżungla to nie koniec świata i jak najbardziej jest to do zrobienia przez jedną osobę), to Ty wybiórczo odnosisz się do wypowiedzi innych i ignorujesz niewygodne kwestie, no i przede wszystkim to Ty nie masz doświadczenia w takich kontekstach jak chociażby zielony survival (i nie masz pojęcia co z tego można wynieść) ale jesteś "najmądrzejszy" i wiesz lepiej.
      Nazywanie wypowiedzi innych osób absurdalnymi bez posiadania jakiejkolwiek wiedzy i doświadczenia w zakresie o którym mowa jest godne gimbusa a nie dorosłego i dojrzałego człowieka. Nie wspomnę już o motywacji jaka towarzyszyła nagraniu Twojego filmiku na YouTube - sam wspominasz, że to z powodu niezamieszczenia Twoich (moim zdaniem absurdalnych) wypowiedzi na tym blogu, ale ok, Twoje intencje to Twoja sprawa. W każdym razie Twój filmik na YouTube przeinacza większość tego, co zostało napisane przez autorkę tego bloga, której intencją generalnie było, że komercyjne szkolenia dają kontekst pełnego bezpieczeństwa i jest to zupełnie inna sytuacja niż pójść samemu do lasu i dopiero taka samotna wyprawa jest prawdziwym testem i to za free (może zabolało Cię uderzenie w bezsensowność wydawania kasy na komercję, bo jakby nie patrzeć sklep survivalowy prowadzisz, nie wiem, w każdym razie z całej wypowiedzi wyrwałeś z kontekstu jedno zdanie "dowiesz się jak daleka jeszcze przed tobą droga do prawdziwego prepperstwa" tak jakby reszta tego co było napisane nie miało jakiegokolwiek znaczenia na kontekst wypowiedzi - niestety, tam jest napisane to co jest napisane, a nie to, co próbujesz wmówić, że jest napisane).

      Usuń
  3. A jak dla mnie prawda lezy po środku. W sytuacjach opisywanych przez "domowysurvival" 2 dni czy nawet 7 dni w lesie nic nie da. Ale uważam że prawdą jest że lepiej coś takiego przeżyć niż nie. Ot doświadczenie które kilka przemysleń da, a może nawet czegoś nauczy.
    Z jednej strony miewam czasem podobne zdanie nt "domowego" ze troche gadzeciarz,ale z drugiej strony, jkby nie patrzec posiadanie "pelnej piwnicy ziemniaków" i to jak wyzej wymieniony często mówi, nie tylko w jednym miejscu brzmi bardzo sensownie. Aby móc zdobyć umiejętności które pozwolą Ci praktycznie bez sprzętu przeżyc w x sytuacjach ( x to duzo ale oczyiscie nie wszystkie) musiał byś spędzić całe życie. Liny, pierwsza pomoc, survival, podstawy chemii, fizyki, ogrodnictwo, polowanie, sztuki walki, strzelanie, pływanie, plus przerobic to wszystko w praktyce, bo jak instruktor survivalu podpisany powyzej sam dobrze wie, nie wystarczy coś zrobic raz ani dwa zeby to umiec. Nie zapominajmy ze nadal to jest nie pelne o to o czym pisze "domowy" czyli o zaufanych ludzi. Myśle że obu Panom udzieliła się walka na cochones, a rację ma i jeden i drugi. Dodatkowe doświadczenie zawsze in plus, moze troche tani chwyt marketingowy w nazwie - "sprawdz czy jestes preppersem" - a kto jest prawdziwym prepersem ? Autor artykulu, czy Pan instruktor survivalu? czy osoba z ziemianką ziemniaków? Szanujmy swój czas i starajmy sie pisać sensownie a nie licytowac i popadac w jakies tanie teksty. Czytam te blogi bo z kazdego wyciagam "swoje" (duużą część z komentarzy) a takie pisanie nie bo ja to az prosi się abym zaprosił wszystkich internetowych kozaków do siebie (mam mały fragment lasu) i zrobił 5-10 testów, z punktacją itd. i zobaczymy kto by "nie umarł". Aż już sam się negatywnie nakręciłem :p ale jak dalej są chętni do kozaczenia to propozycja aktualna, można zrobić wśród czytelników 1,2,3 bloga konkurs na różne tematy/wydarzenia i wszyscy "prawdziwi prepersi" sprawdzą się poza internetem. jakby co to prosze pisac r.tuzycki@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Ad 1. -- z wpisów wynika, że nie dbam? Z których? Na podstawie tego, że nie piszę, że dbam, zakładasz, że nie dbam?

    Ad 2. -- tak. Rozpoznałem temat na tyle dobrze, by uznać, że opieranie przetrwania mojej rodziny na poszukiwaniu żywności, wody i energii w lesie jest nierealne. Zamiast tego wolę skupić się na innych przygotowaniach, które dają wymierne skutki.

    Ad 3. -- o scenariuszach na blogu piszemy my, tak gdzieś od pół roku, co tydzień. Po to właśnie szedłem z plecakiem do celu ewakuacji, by sprawdzić, czy dam sobie radę w najgorszym scenariuszu. Jakbym musiał się ewakuować z domu, nie mógł skorzystać z samochodu, z komunikacji zbiorowej, nie mógł pojechać rowerem, czy zabrać się np. autostopem, musiałbym iść pieszo. Okazało się, że z takim zestawem, jaki miałem, jest to w tamtych warunkach kondycyjnych nierealne.

    Taki test ma sens, bo pokazuje coś konkretnego. Pozwala sprawdzać coś konkretnego. Pozwala sprawdzić, czy da się rozwiązać dany problem w sposób, który się założyło.

    I dlatego od samego początku twierdzę, że spędzenie 48 godzin w lesie z wodą, plecakiem i namiotem nie ma sensu, bo niczemu nie służy. Poza podbudowaniem ego, "wytrzymałem 48 godzin w lesie, dam sobie radę ze wszystkim". A to akurat może być szkodliwe.

    4. Czyli jednak nie napisałem nic takiego, co stwierdziłeś, że napisałem?

    Rzecz w tym, że na blogu piszemy tylko o tym, o czym mamy jakieś pojęcie. Nie możemy pisać o tym, na czym się nie znamy. Dlatego między innymi nie ruszamy tematu kondycji, zdrowia, diety, itd. Bo nie jesteśmy w stanie w tej kwestii nic poradzić, a na wpis sprowadzający się do konstatacji "kodycja jest ważna" szkoda nam czasu.

    Jeśli intencją autorki (sądziłem, że blog prowadzi mężczyzna, ale to inna rzecz -- takie są skutki pisania anonimowo) było przekonanie czytelników, że "lepiej spędzić 48 godzin w lesie z wodą, plecakiem i namiotem, niż zapisać się na komercyjne szkolenie prowadzone przez fachowców", to tym gorzej. To jest dopiero absurdalna teza...

    Na tym kończę. Szkoda mojego czasu.

    Pozdrawiam!
    KL

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I znów dorabiasz coś, co nie zostało powiedziane, kto napisał "lepiej spędzić 48 godzin w lesie z wodą, plecakiem i namiotem, niż zapisać się na komercyjne szkolenie prowadzone przez FACHOWCÓW"? Nikt! Było napisane coś wręcz przeciwnego "dlatego nawet z pośród polskich preppersów możemy napotkać czarne owce, które pod przykrywką szkoleń gwarantują Ci przetrwanie a przy okazji buchną Ci parę stówek z portfela". Znów piszesz rzeczy wyssane z palca aby tylko udowodnić swoje :D

      Kolejne "rzecz w tym, że na blogu piszemy tylko o tym, o czym mamy jakieś pojęcie", no to się zapytam: ile ziemianek zbudowałeś? ile razy byłeś przez 48h sam w dzikim lesie? ile razu udała Ci się piesza wycieczka do punktu ewakuacji? ile razy zrobiłeś sobie na przykład tygodniowy brak wody, prądu i innych mediów w domu? Piszesz o rzeczach, których nie przetestowałeś praktycznie a jedynie co do których masz jakieś przemyślenia.

      Ad1: Pozwól że zacytuję "Nie możemy pisać o tym, na czym się nie znamy. Dlatego między innymi nie ruszamy tematu kondycji..." sam to piszesz, a jednocześnie pytasz skąd wiem i na jakiej podstawie? Wystarczy poczytać Twoje wpisy i obejrzeć Twoje filmiki - na tym wszystko widać. Na pewno masz jakiś zawód, jeśli jesteś w nim dobry, to od razu poznasz kogoś, kto w tym zawodzie dobry nie jest - to jest oczywiste, osoba doświadczona w jakiejś dziedzinie od razu pozna "zielonego", na przykład jeśli jesteś masz jakieś doświadczenie z obchodzeniu się z bronią, to poznasz od razu osobę, która trzyma broń pierwszy raz (i nie ważne ile ta osoba wcześniej książek na ten temat przeczytała). Nie piszę tego aby Ci dosrać, wręcz przeciwnie, trzeba najpierw dostrzec u siebie braki aby móc nad nimi pracować, jeśli będziemy negować czy wypierać swoje braki, to nigdy ich nie wyeliminujemy.

      Ad2: A ten w kółko swoje. Kto napisał, że "opieranie przetrwania mojej rodziny na poszukiwaniu żywności, wody i energii w lesie" jest realne? NIKT! Sam to sobie wydumałeś, czyli na dobrą sprawę polemizujesz sam ze sobą.

      Ad3: A to sobie piszcie o scenariuszach jakie chcecie, ale tu nikt lasu nie przedstawia jako "scenariusza", skończ już z tym i nie wciskaj nikomu czegoś, co nie zostało napisane. Traktujesz wszystko w kategoriach "scenariuszy"? Twoja sprawa, ale nikt tu niczego takiego nie napisał. Czy takie doświadczenie czemuś służy, to się możesz dowiedzieć dopiero PO FAKCIE, to tak samo jak z odłączeniem mediów w domu na kilka dni, możesz stwierdzić, że coś takiego nie ma sensu, bo przecież na wszystko jesteś przygotowany ale... dopiero zrobienie takiego testu wskaże Ci gdzie są braki (teoretycznie nigdy nie przewidzisz wszystkiego). Poza tym nikt nie pisał, że 48h w lesie to jedyny, kompleksowy i absolutny test wszystkiego (swoją drogą Ty pierwszy użyłeś określenia, że to "test prawdziwego preppersa"), napisano jedynie, że jest to próba bez kontekstu bezpieczeństwa w tle i to w dodatku za darmo a przy okazji może obnażyć nasze słabości (i uświadomimy sobie ile nam jeszcze brakuje).
      Co do tekstów "wytrzymałem 48 godzin w lesie, dam sobie radę ze wszystkim" - Ty sam tak to określiłeś, dla mnie pewność siebie (mocne ego) to coś innego niż brawura czy "kozaczenie", znów naciągasz moje słowa tak, jak Ci jest wygodniej. Zgadzam się, że brawura jest szkodliwa a "kozaczenie" (robienie czegoś na pokaz i pod publiczkę aby zaimponować innym) to głupota, ale to zupełnie coś innego niż mocne ego (nie załamujące się od byle porażki) i pewność siebie (wiara w to, że w każdej sytuacji można sobie poradzić).

      Ad4: Przerobiłeś moje zdanie wyrywając z kontekstu tylko to, co dla Ciebie było wygodne - rzeczywiście, Ty tak nigdy nie napisałeś (i ja też nigdy tak nie napisałem :D).

      Masz rację, kończ, szkoda Twojego czasu ;)

      Usuń
  5. Nie rozumiem za bardzo kłótni bloga o preppersach i domowym survivalu. Po co wy się kłócicie? Jak ktoś ma jakieś, konkretne zdanie to niech je ma i koniec. Ja, jako początkujący preppers (bo interesuje się tym zagadnieniem od około miesiąca) dziwię się takiej kłótni i conajmniej "dziwnych" niektórych wymian zdań. Z tego co widzę to będę korzystał z porad obu źródeł bo moim zdaniem obydwa niosą prawdę i dobre rozwiązania a każdy niech dobiera je według własnego "widzimisie". Ale podkreślę: taka kłótnia nie niesie nic dobrego (niektóre osoby czytające te komentarze po prostu wyłączą ten blog bo się zniechęcą widząć takie przekomarzanie się)

    Pozdrawiam AM

    OdpowiedzUsuń
  6. Psychika to podstawa, gdyż jeśli ona wysiądzie to taki prepers będzie potrzebował pampersa. I żadna broń ni gaz pieprzony go nie obroni. Houwgh!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witajcie. Żyjemy w czasach, w których wszystko musi być zaszufladkowane, mieć swoją nazwę. Jeden jest preppersem, drugi surwiwalowcem, trzeci edecowcem itd. Nasi pradziadkowie i dziadkowie w czasach II wojny światowej musieli być przezorni żeby przeżyć 6 lat wojny i kilka lat powojennej zawieruchy. Nie musieli się nazywać preppersami i tworzyć do tego ideologii. Człowiek od tysięcy lat przenosi niezbędne sprzęty które ułatwiają mu na codzień życie, ale w jakim celu dorabiać do tego te wszystkie historie o edc itd? Odnoszę też wrażenie, że zarówno autor powyższego artykułu jak i jego krytyk - pan Krzysztof, pomylili preppering z surwiwalem. Istotnie preppers często jest surwiwalowcem, ale nie zawsze. Preppers czyli jak zwykło się mawiać, człowiek przewidujący i zaradny, gromadzi niezbędne do przeżycia środki, organizuje schronienie dla siebie i najbliższych i dzięki temu poradzi sobie w trudnych czasach. Surwiwal zaś jest umiejętnością dostosowania się do otoczenia i przeżycia w nim, umiejętnością improwizacji, znajomością otaczającej nas natury. Panie Krzysztofie, wielu ludzi zginęło na szlakach turystycznych, nie tylko w górach, dlatego że zaskoczyła ich noc, śnieżyca, lód się załamał i nie umieli rozpalić ognia, nie wiedzieli jak się zachować. Nie zawsze człowiek potrafi wyjaśnić służbom ratunkowym gdzie jest i zanim go znajdą może być zbyt późno. Trzeba być otwartym na wiedzę, nabywać kolejne umiejętności żeby sobie poradzić w życiu. Ja osobiście, potrafię udzielić pierwszej pomocy w wielu przypadkach, potrafię ustalić kierunki geograficzne bez sprzętu, umiem sobie poradzić w lesie bez sprzętu, rozpalić ogień bez zapalniczki, mam zapasy na trzy miesiące, w razie gdybym nie był w stanie kupić żywności, znam swoją okolicę, wiem gdzie znaleźć wodę, jak ją oczyszczać i noszę zawsze mały organizer z potrzebnymi narzędziami. Nie nazwę się jednak preppersem, survivalowcem, czy edecowcem. Jestem człowiekiem zaradnym i tyle, nie lubię definiować i szufladkować. Pozdrawiam. Jakub.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzień dobry. Każdy prepper ma swoją filozofię przetrwania. Każdy ma swoją, że tak powiem specjalność. Prepper to osoba, która się przygotowuje. Jeden będzie kładł większy nacisk na zrobienie z domu twierdzy. Ktoś inny postawi na bushcraft. Ktoś inny postawi na cel ewakuacji. Ktoś inny postawi na zdobywanie umiejętności. Każdy prepper robi jednak to wszystko, co wymieniłem. Filary według mnie to: zapasy+cel ewakuacji+umiejętności+gotowość i nastawienie psychiczne oraz fizyczne. Ja na przykład postawiłem na cel ewakuacji na działce.
    http://na-kryzys.blogspot.com/
    Czy jestem prepperem? Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, skoro nawet pisownia tego słowa nie jest ustalona. Czy jest jakiś test na preppera? Nie ale mój dziadek był prepperem, zanim stało się to modne. Ja siebie definiuję jako działkowego preppera. Zdobywam nowe umiejętności, mam opracowany system zapasów w domu, zorganizowałem sobie cel ewakuacji na działce... Podawane na mojej stronie rozwiązania to nie teoria. Opisuje co mam, co zrobiłem...

    OdpowiedzUsuń
  10. Panowie jaki goracy spor. Ja nie jestem p..., cholibka jak to sie pisze. Ale opowiem wam cos z wlasnego zycia.
    Byl taki czas, kiedy zostalam z dwojka synow, bez pracy, perspektuw w domu bez gazu i pradu. Na 3 pokojo tylko w jednym mialam piecyk na drzewo, taka koze do grzania. Srodek zimy, a ja nawet jednej galazki do palenia w tej kozie i ani zlotowki na opal. Zebym w tej sytuacji byla tylko ja sama ok, ale ze mna bylo dwuch synow. Do czego daze, znajdzcie sie w takiej sytuacji prawie z dnia na dzien, przetrwajcie, poradzcie sobie, stancie na wysokosci zadania, to inaczej zacznie patrzec na wiele spraw. Piszesz noc w lesie...ja co noc szlam do pobliskiego lasu aby nazbierac drewna na kolejny dzien. Nosilam je w pluciennym worku na plecach. Co noc taka wyprawa. Gotowalam na palenisku kozy na drzewo. Otwieralam drzwiczki i na zar wstawialam garnek. Zagotowanie wody trwalo bardzo dlugo, a ugotowanie ziemniakow czy zupy trwalo wieki. Zbieralam zlom, sprzatalam u ludzi, zeby tylko miec na jedzenie, a jedynym marzeniem bylo aby zima sie juz skonczyla, bo tyle drzewa nie trzeba bedzie nosic, dni beda dluzsze a tym samym dluzej bedzie jasno. Przetrwajcie tak pol roku, a noc wlesie nawet przez tydzien to pestka. I zeby nie bylo, nie jestem alkocholiczka z menelskiej rodziny. Takie zycie nie jest dla mnie norma. Czytam niektore wasze porady i zastanwiam sie co bedzie, jak w tym najgorszym momencie okaze sie ze nie ma sprzetu, plecaka przetrwania a, sytuacja nie przypomina zadnej z przexwiczonych. W tedy sie okaze czy przezyjesz.
    Jeszcze jedno, popatrzcie na meneli, takich spiacych pod mostami. Bez zadnego przyuczenia, potrafia dostosowac sie do aktualnej sytuacji i przetrwac. Nie maja nic, a daja sobie rade.
    Zeby nie bylo ze tylko minusy widze tego co robicie. Nie nie, ja tez uwazam ze do pewnych sytuacji mozna sie przygotowac. Dlatego tez czytam sobie rozne takie blogi czy strony o przetrwaniu. Moj wpis jest tylko refleksja i spojzeniem z innej perspektywy, oczywiscie spojzeniem laika. Nie bylo moim celem negowanie, czy bojkotowanie tego bloga.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Cytuję:

    "Zamiast poświęcać czas na naukę tego, jak przetrwać rok w lesie, skupiam się na tym, by móc przetrwać rok w domu, bez wody w kranie, prądu w gniazdku i żywności w sklepach."
    "Uważam spędzenie 48 godzin w lesie z wodą, plecakiem i namiotem za bezsensowne (bo nieprzynoszące żadnych korzyści istotnych w świetle tego, co nam może zagrażać)?"

    Odp.

    Wołyń, Jedwabne, Srebrenica, Rwanda... Te "48 godzin" w lesie ratowało życie.
    Osoby, które odczuwały zbyt duży dyskomfort podczas nocnego ukrywania się poza domem (wsią) i zbyt szybko wracały do zabudowań, ryzykowały spotkanie z oprawcami. Podobno nocka, dwie w lesie to żaden test psychiki. Na pewno? Tylko skąd się biorą ludzie, którzy słysząc jelenia wpadają w panikę myśląc, że to niedźwiedź.

    OdpowiedzUsuń